Test tabletu PIPO Max-M7 Pro 3G. Nie taki chińczyk straszny…

Jeszcze do niedawna powiedzenie „chiński tablet” mogło uchodzić za obraźliwe. Dziś jednak jesteśmy świadkami prawdziwej lawiny urządzeń z Państwa Środka, które jednak wcale nie ustępują możliwościami konkurentom z tej samej półki cenowej. PIPO Max-M7 Pro 3G może być doskonałym dowodem na to, że jest wręcz odwrotnie. Oto bowiem otrzymujemy 8,9-calowy sprzęt z matrycą Full HD, czterordzeniowym procesorem i modułem 3G w cenie poniżej tysiąca złotych.

PIPO nie jest szczególnie rozpoznawalną marką nad Wisłą, co bynajmniej nie wynika z niezbyt finezyjnie brzmiącej w mowie polskiej marki. Urządzenia z tym logo prędzej zamówimy w popularnych serwisach aukcyjnych i na chińskich platformach handlowych z możliwością globalnej wysyłki, aniżeli w rodzimych internetowych sklepach. Nawet porównywarki cenowe milczą na temat tabletów PIPO. Tymczasem okazuje się, że mają one do zaoferowania bardzo wiele za stosunkowo niewiele. I właśnie tutaj może tkwić ich klucz do sukcesu.

PIPO Max-M7 Pro to tylko jeden z tabletów w ofercie chińskiej firmy. Wbrew temu, co sugeruje nazwa nie zastosowano tutaj 7-calowej matrycy, a 8,9-calową. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku innych modeli. W M8 znajdziemy ekran o przekątnej 9,4 cala, w M6 – 9,7 cala, a w M9 – 10,1 cala. To dość oryginalne portfolio.

PIPO M7 Pro 3g (3)

PIPO Max-M7 Pro 3G zapakowany został do sztywnego, solidnego pudełka. Producent upchnął tutaj ładowarkę (niestety jednoczęściową z osobnym wtykiem), kabelek USB, przejściówkę USB OTG oraz dokanałowe słuchawki. Grają one bardzo głośno, ale jakość dźwięku pozostawia sporo do życzenia, więc audiofilom się nie spodobają. Pozostałym użytkownikom powinny wystarczyć. Szkoda, że producent nie dołączył zapasowych końcówek o różnych rozmiarach – w końcu otwory w ludzkich uszach mają różną wielkość.

Co ciekawe, w pudełku nie znajdziemy instrukcji obsługi. Zamiast tego producent zamieścił tutaj jedynie kwadratowy kartonik z informacją o tym, jak włączyć tablet. Resztę znajdziemy w formie ebooka w pamięci urządzenia. Jak dla mnie to w pełni satysfakcjonujące rozwiązanie – pewnie jak większość użytkowników, nigdy nie czytam tych wszystkich książeczek dołączanych do sprzętów elektronicznych.

[toggler title=”Specyfikacja tabletu PIPO Max-M7 Pro 3G” ]

  • Procesor: Rokchip Rk3188 Cortex A9 4 rdzenie (4x 1,6 GHz);
  • GPU: Mali-400 MP4;
  • Pamięć RAM: 2 GB DDR3;
  • Pamięć flash: 16 GB Nand Flash +MicroSD do 32 GB;
  • System operacyjny: Android 4.2.2 Jelly Bean;
  • WyświetlaczL 8,9 cala PLS, rozdzielczość 1920 x 1200 px;
  • Aparat: 5 Mpix z diodą LED i autofocusem z tyłu, 2 Mpix z przodu;
  • Łączność: 3G WCDMA/HSPA, WiFi 802.11 b/g/n, Bluetooth 4.0, GPS;
  • Złącza: MiniHDMI MicroUSB 2.0/OTG, MicroUSB, 3,5 mm minijack, slot na karty pamięci TF;
  • Czujniki: G-sensor, żyroskop, czujnik światła, E-kompas;
  • Bateria: 6300 mAh;
  • Wymiary: 218 x 156 x 9 mm;
  • Waga: 470 gramów.

[/toggler]

 

Stylowy i aluminiowy, czyli konstrukcja PIPO Max-M7 Pro 3G

PIPO to chińska konstrukcja, która jednak całkowicie przeczy stereotypom, które utarły się na temat elektroniki pochodzącej z tego kraju (zresztą jakby nie patrzeć zdecydowana większość gadżetów z iPhone’ami na czele ma tutaj swój początek).

Tablet jest bardzo smukły. Jego wymiary to 218 x 156 x 9 mm. Zresztą wystarczy spojrzeć na cienkie ramki otaczające wyświetlacz, by sobie to uzmysłowić. Zaledwie 9 mm grubości również jest tutaj atutem. Waga wynosi 470 gramów, co nie powinno zbyt szybko męczyć dłoni.

PIPO M7 Pro 3g (4)

Obudowa jest połączeniem szkła (przód), aluminium (tył) oraz plastiku (krawędzie). Nie mogę mieć najmniejszych zastrzeżeń do wykonania i spasowania tych elementów. Konstrukcja sprawia wrażenie solidnej – nie trzeszczy i nie ugina się pod ciężarem dłoni. Na rynek trafiły dwie wersje kolorystyczne: czarna oraz biała. Jak już pewnie zauważyliście, ja mam do czynienia z pierwszą z nich.

Stanowiąca front tafla szkła została zabezpieczona dwiema foliami. Pierwszą zdejmujemy praktycznie tuż po zakupie, a z drugą lepiej się prędko nie rozstawać. W moim przypadku została ona dość niechlujnie zaaplikowana, bo miejscami występują małe bąbelki powietrza. Obecność dodatkowej folii nie jest przypadkowa. Ekran bowiem nie został zabezpieczony dodatkowymi powłokami typu Gorilla Glass. Zamiast tego wykorzystano tutaj technologię hartowanego szkła G+G, o której nieco szerzej później.

Nad ekranem umieszczono obiektyw kamerki 2 Mpix oraz czujnik światła. Nic więcej na froncie już nie znajdziemy.

PIPO M7 Pro 3g (7)

Tył w przeważającej mierze stanowi wyprofilowany panel wykonany ze szczotkowanego aluminium. Znamienne jest to, że lubi zbierać odciski palców – podobnie zresztą jak ekran, a więc bez częstego korzystania ze szmatki się nie obędzie. Przy górnej krawędzi znajdziemy podpisy do zastosowanych złącz (jest ich tutaj trochę), a tuż pod nimi – przycisk resetowania w formie miniaturowego otworu i obiektyw aparatu 5 Mpix z diodą doświetlającą. Ta ostatnia jest rzadkością w tabletach tej klasy, a więc należy to uznać za sympatyczny dodatek, który na pewno korzystnie wpłynie na fotografowanie po zmroku. Na tylnym panelu umieszczono również tabliczkę znamionową urządzenia wraz z logo producenta.

PIPO M7 Pro 3g (2)

Jak widać na zdjęciach, aluminium nie stanowi tutaj całości. Po bokach dość znacząco na tył zachodzi plastik użyty do wykonania krawędzi tabletu. Rozwiązanie to ma zapewne zapobiegać problemom z łącznością 3G, a także ułatwiać chwyt – na co wskazuje obecność malutkich wypustek zapobiegających ślizganiu się dłoni.

Na złączeniach plastiku i aluminium da się zauważyć dwa głośniki multimedialne zabezpieczone srebrnymi, metalowymi maskownicami. Nie grają one może szczególnie głośno, ale generowany dźwięk jest zaskakująco czysty i wyraźny. Nie miałbym większych oporów, by w ten sposób słuchać przez dłuższy czas muzyki.

PIPO M7 Pro 3g (1)

Tak naprawdę PIPO Max-M7 Pro 3G ma zagospodarowaną tylko jedną krawędź – górną. Na pozostałych nie znajdziemy nic interesującego. Począwszy od prawej producent umieścił tutaj: sloty na kartę SIM i kartę pamięci TF, gniazdo słuchawkowe 3,5 mm minijack, dwa złącza MicroUSB (z czego jedno do pracy w trybie OTG), Mini HDMI, mikrofon (w którego otworze skryto też diodę LED), gniazdo ładowarki oraz przyjemnie lekko klikające przyciski zasilania i escape (odpowiednik guzika wstecz w innych urządzeniach). Trochę tutaj ciasno, prawda? Innym problemem może być brak zaślepek na sloty na karty SIM i MicroSD – bez tego łatwo przypadkiem którąś z nich wysunąć i, czego nikomu nie życzę, zgubić.