Niezbyt pozytywna reminiscencja o The Critter Chronicles
Powyższą recenzją chciałem sobie wszystko poukładać w temacie The Critter Chronicles i jednoznacznie ocenić czy gra mi się podobała, czy nie. Twórcom gry i polskiemu wydawcy zdecydowanie ta reminiscencja nie przypadnie do gustu – prequel The Book of Unwritten Tales zaliczam bowiem do gier, które nie przekonują. Fabuła spłycona do mini-skeczy do mnie nie przemawia, powielenie wzorców graficznych również. Może byłoby lepiej, gdyby lokacjami w ogromnej mierze nie były zimowe krajobrazy Północnych Krain, a może to po prostu zmęczenie materiału?
[image_lightbox url=”https://recenzator.pl/wp-content/uploads/2013/03/The-Critter-Chronicles-historia.png” align=”center” width=”590″ height=”250″ caption=””]
Nie cofam swych zachwytów nad TBoUT – pierwsza część tej przygodówki była odpowiednim podmuchem świeżości w segmencie gier, który kojarzył się z najlepszymi czasami dzieciństwa, a ostatnio coraz bardziej spadał na półki w „chrabo”. Szkoda wiec tym większa, że jego kolejna część okazała się taka niedopracowana. The Critter Chronicles to zdecydowanie zbyt mało, by potwierdzić klasę niemieckiego dewelopera i zdecydowanie zbyt mało, by gnać do sklepu z zamiarem inwestycji 40 złotych.
Zdecydowanie lepiej przeczekać, aż ceny recenzowanej dziś gry spadną. A do tego czasu warto zapoznać się z przygodami Wilbura, które miały jeszcze jakiś cel.
[icon type=”price_tags” color=”light” bgcolor=”#C52B3F”] [h4]Cena w dniu recenzji[/h4] Od 39 złotych[/icon]
[one_half]
[alert_green]
ZALETY:
- ładna, bajkowa grafika,
- dwa poziomy trudności,
- gagi nadal mogą śmieszyć.
[/alert_green]
[/one_half]
[one_half_last]
[alert_red]
WADY:
- bezcelowa fabuła,
- krótki czas przejścia,
- odgrzany kotlet po TBoUT.
[/alert_red]
[/one_half_last]