Funkcje i możliwości
Philips PicoPix 3610 pracuje pod kontrolą systemu Android. Jest to archaiczna dość wersja 2.3.1, co wiąże się ze sporymi ograniczeniami. Niemniej to, co otrzymujemy to i tak znacznie więcej niż w przypadku innych urządzeń.
Co prawda nie mamy tutaj dostępu do sklepu Google Play, ale z powodzeniem możemy instalować aplikacje z pamięci wewnętrznej. Nie liczcie na cuda. Testując projektor programem AnTuTu uzyskałem wydajność gorszą od pierwszego Samsunga Galaxy S, a więc wewnątrz umieszczono naprawdę marne podzespoły. Niemniej wiele aplikacji z YouTube i przeglądarką www na czele powinno sprawować się dobrze. Sam system również działa zaskakująco płynnie. Animacje nie klatkują, a przełączanie się między poszczególnymi funkcjami jest błyskawiczne.
Wróćmy jednak to najważniejszej kwestii, czyli odtwarzania. Projektor daje nam tutaj dość duże pole do popisu. Źródło możemy podłączyć za pośrednictwem portów HDMI lub Audio/Video. Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby umieścić filmy w pamięci urządzenia (4 GB), nośniku USB lub karcie SD, a następnie odtworzyć je z poziomu projektora. Testowany PicoPix obsługuje wiele popularnych formatów audio i wideo, a także pliki graficzne i dokumenty Office’a
Kluczową funkcją jest jednak wsparcie dla technologii WiFi DLNA, która pozwala nam na przesyłanie obrazu bezprzewodowo z poziomu każdego kompatybilnego urządzenia (w tym chociażby smartfona z Androidem lub iOS).
Wśród dodatkowych modułów projektora można znaleźć m.in. odtwarzacz muzyki i przeglądarkę zdjęć. W ustawieniach znajdziemy natomiast masę przełączników pozwalających dostosować m.in. obraz czy dźwięk, a także spersonalizować interfejs. Zestaw funkcji dopełnia wbudowany głośniczek o moc 1 W. Do odtwarzania filmów w wąskim gronie powinien wystarczyć, jednak w innej sytuacji powinniśmy raczej skorzystać z innego rozwiązania. W moim przypadku lepsze okazały się po prostu głośniki w laptopie.