Projektor domowy, który rzuca obraz o przekątnej 50 cali z odległości 10 centymetrów od ściany? Do niedawna Kowalski o takim sprzęcie mógł tylko pomarzyć. Philips Screeneo to zmienia. Czy w końcu znaleźliśmy projektor, który jest w stanie zastąpić telewizor?
W świecie projektorów raczej nie dokonuje się aktualnie żaden przewrót technologiczny. Jeżeli miałby wskazać firmę, która najodważniej stawia na innowacje, byłby to pewnie Sagemcom. Francuzi pod banderą Philipsa sukcesywnie budują portfolio złożone z mobilnych picoprojektorów (miałem okazję je już testować na łamach Recenzatora), a jednocześnie wprowadzają na rynek właśnie takie rozwiązania, jak opisywany dziś Screeneo.
Oczywiście nie zawsze innowacyjność jest miarą sukcesu. Nierzadko okazuje się, że klasyczne konstrukcje i rozwiązania w pewnych zastosowaniach spisują się zwyczajnie lepiej, a przy tym są tańsze w produkcji i bardziej ergonomiczne. Jak to wygląda w tym przypadku? Czy Philips Screeneo jest w stanie zastąpić tradycyjny projektor, który daje nam obraz o przekątnej 50 cali jedynie po ustawieniu w drugim końcu przestronnego pokoju? A może da się pójść jeszcze o krok dalej i spróbować uczynić z niego alternatywę dla telewizora w salonie? Zobaczmy.
Philips Screeneo został zapakowany do pokaźnych rozmiarów pudła, w którym zmieścił się całkiem solidny zestaw dodatków. Przede wszystkim zaskoczyła mnie torba. Spodziewałem się, że otrzymam sprzęt typowo stacjonarny, a tymczasem okazuje się, że z powodzeniem możemy zabrać go na imprezę do znajomych. Większych zastrzeżeń nie mogę mieć też do okablowania: mamy HDMI i USB. Do pełni szczęścia brakuje D-SUB. Nie zabrakło natomiast najważniejszego, a więc pilota, o którym więcej za chwilę. Wszystko to dopełnia zestaw papierowych broszurek i… okulary 3D. Niestety tylko jedna para, co oznacza, że z seansów ze znajomymi nici (chyba, że zainwestujemy w dodatkowe egzemplarze, co oznacza dodatkowy i wcale nie mały koszt).
Specyfikacja projektora Philips Screeneo
- Format obrazu: 4:3 i 16:9
- Współczynnik kontrastu: 100 000:1
- Technologia wyświetlania: DLP
- Regulacja ostrości: ręczne
- Pamięć wewnętrzna: 4 GB
- Korekcja zniekształceń trapezowych: tak
- Źródło światła LED wystarcza na ponad: 30 000 godzin
- Źródło światła: RGB LED
- Poziom hałasu: < 25 dBA
- System operacyjny: Android 4.2
- Rozdzielczość: 1280 x 800 piksele
- Odległość ekranu: 10–44 cm
- Rozmiary ekranu: 50–100 cali
- Proporcje rzutu: 0,321
- Technologia 3D: konwersja formatu 2D do 3D, obsługa wszystkich trybów 3D
- Wi-Fi: DLNA, Dwupasmowa — 2,4 GHz i 5 GHz, Miracast, WLAN IEEE 802.11 b/g/n
- Bluetooth: Przesyłanie strumieniowe muzyki ze smartfona lub tabletu do projektora Screeneo przez Bluetooth
- Telewizja cyfrowa: tuner DVB-T z EPG
- Wbudowany głośnik stereofoniczny: 2 + subwoofer (26 W)
- Obsługiwane formaty audio: MP3, WAV
- Obsługiwane formaty zdjęć: JPEG, BMP, PNG, GIF
- Obsługiwane formaty wideo: AVI, MOV, MP4, MKV, FLV, TS, M2TS, 3GP
- Wymiary: 339 x 287 x 148 mm
Wygląd i wykonanie
Powiedzmy to wprost – Philips Screeneo to kobyła. Wymiary urządzenia to 339 x 287 x 148 mm, a jego waga przekracza 5 kg. Nie bez powodu, bo okazuje się, że mamy do czynienia z urządzeniem kompleksowym. Producentowi udało się wewnątrz upchnąć nie tylko lampę DLP LED, ale również głośniki z subwooferem, a nawet tuner DVB-T. Zanim jednak przejdziemy do opisu wszystkich funkcji, przyjrzyjmy się bliżej samej konstrukcji.
Muszę przyznać, że z przyjemnością widziałbym Screeneo jako stały element wyposażenia mojego salonu (i wierzę, że nie tylko ja). Mimo swoich rozmiarów projektor wygląda bowiem bardzo stylowo. Krawędzie w całości stanowi metalowa siatka, która odpowiada za odprowadzanie ciepła z wnętrza obudowy. Wierzch i spód to natomiast błyszczący, „fortepianowy” plastik. Uwielbia on odciski palców, ale na szczęście obudowy nie będziemy dotykać na tyle często, aby je zostawiać.
Pierwsze co rzuca się w oczy po spojrzeniu na górną część Screeneo jest… naklejka producenta. Na szczęście można się jej pozbyć, co w zasadzie jest chyba wręcz zalecane. Tuż obok niej umieszczono rząd przycisków fizycznych, za pomocą których można nawigować po menu projektora, a także go włączać i wyłączać. Nieopodal zauważymy spadziste (matowe) wgłębienie. To tutaj kryje się lampa, czyli „oczko” urządzenia, które będzie rzucało obraz.
Na jednej z bocznych ścian można znaleźć krótką listwę z logo producenta. Jak się okazuje, nie pełni on jedynie funkcji ozdobnej, bo po zsunięciu go na dół otrzymujemy dostęp do dodatkowych portów HDMI i USB, slotu na karty SD oraz gniazda słuchawkowego minijack.
Na przeciwległej krawędzi umieszczono panel z pozostałymi interfejsami, a więc: 2 x USB 2.0 (zdecydowanie zbyt blisko siebie), SPDIF, 2 x HDMI (już lepiej), VGA (mimo, że kabelka w zestawie brak), Ethernet, złącze kompozytowe i gniazdo antenowe. Nie jest źle.
Załączony do zestawu pilot spisuje się stosunkowo nieźle. Nie jest to jednak rozwiązanie idealne, o czym szybko przekonamy się podczas jakiejkolwiek próby wprowadzania tekstu. Ogółem trudno mi mieć jednak do niego jakiekolwiek większe zastrzeżenia. Przyciski rozmieszono ergonomicznie (choć ich ilość jest dość przytłaczająca), a ich skok jest dobrze wyczuwalny palcem. Szkoda, że producent nie pomyślał o żadnym systemie podświetlenia, bo przy nocnym oglądaniu (a przecież do tego celu głównie będziemy wykorzystywali Screeneo) odnalezienie właściwego guziczka jest strasznie frustrujące.
Okulary 3D, które producent dodał do całości nie są idealne. Przede wszystkim jest to technologia aktywna, a więc nie zastąpimy ich pierwszym lepszych zamiennikiem. Nie leżą też zbyt dobrze na nosie. To raczej moje subiektywne wrażenie, ale zdawało mi się, ze nie przylegały idealnie do głowy. Inni domownicy nie mieli z tym problemu, więc może po prostu to wina głowy, a nie sprzętu. Sam efekt 3D podczas odtwarzania filmów przystosowanych do tego celu jest w porządku. Odradzam jednak konwersję nagrań 2D do trzech wymiarów, bo absolutnie w tym wypadku się nie sprawdza. Obraz jest nieostry, a sam efekt głębi mizerny.