Test PicoPix 3610. Kieszonkowy projektor dla podróżujących i nie tylko

Odtwarzanie, jakość obrazu i kultura pracy

Philips PicoPix 3610 radzi sobie nawet z nagraniami w jakości 1080p. Nie znaczy to niestety, że obraz w takiej jakości zobaczymy na ścianie. Natywna rozdzielczość projektora to 854 x 480 px, a więc stosunkowo niewiele. Obraz jest poszarpany i rozmazany, nawet mimo odpowiednio dostosowanego poziomu ostrości. Teoretycznie może on mieć przekątną 120 cali, ale w praktyce lepiej nie przekraczać połowy tej wartości, gdyż efekty są bardzo mizerne.

PicoPix 3610 odtwarzanie (2)

Zastosowana w urządzeniu lampa ma moc 100 lumenów, ale wykorzystuje cały swój potencjał jedynie po podłączeniu projektora do zasilania. Niestety w obu przypadkach testowany PicoPix 3610 raczej nie nadaje się do wykorzystywania w dzień, gdyż obraz jest wówczas zbyt blady i niewyraźny. Z powodzeniem za to wykorzystamy go po zmroku – szczególnie w łóżku, wyświetlając obraz na suficie.

Wbudowana bateria ma pojemności 1800 mAh, co w praktyce pozwala na ok. 2 godziny odtwarzania. W przypadku, gdy korzystamy z DLNA, czas ten się skraca o połowę. Szkoda, że urządzenie nie dysponuje bardziej pojemnym ogniwem. Wiele filmów trwa dłużej, a wówczas musimy szukać ładowarki i ograniczać się kablami.

PicoPix 3610 odtwarzanie (1)

Wątpliwości budzi kultura pracy urządzenia. W trakcie seansu wentylator działa praktycznie nieprzerwanie i jest dość wyraźnie słyszalny. Mimo to obudowa bardzo mocno się nagrzewa. Co prawda projektor raczej nie jest urządzeniem, które trzymamy nieustannie w dłoniach, ale to nie znaczy, że ma pełnić funkcję grzałki.