Strategie turowe przeżywają ostatnio drugą młodość. Na rynku ostatnio pojawiły się takie tytuły, jak Warlock (w tym miesiącu premierę miał jego sequel) , Eador czy Fallen Enchantress. Okazuje się, że obok dynamicznych FPS-ów, widowiskowych sanboksowych gier z gatunku TPP oraz coraz silniejszego segmentu indie jest miejsce na hardkorowe produkcje nawiązujące swoimi zasadami do lat ’90. Taki właśnie jest też Age of Wonders III – klasyczny i mistyczny.
Początki serii Age of Wonders sięgają roku 1999. Wówczas w świecie strategii turowych prym wiodła seria Heroes of Might and Magic, której trzecią część wydano w tym samym roku. Okazało się jednak, że można stworzyć dla niej skuteczną przeciwwagę. Pierwsze dwie części holenderskiego Triumph Studios zebrały bardzo pozytywne recenzje i wysokie oceny. Na trzecią kazano nam jednak czekać bardzo długo, bo aż 12 lat. Co ma do zaoferowania?
Klasyka gatunku
Age of Wonders III łączy w sobie wszystko to, co już kiedyś widzieliśmy w tym gatunku. Rozgrywkę podzielono na kilka trybów. Najważniejszym jest oczywiście kampania, która opowiada o konflikcie konserwatywnych i miłujących przyrodę elfów i ich sprzymierzeńców oraz nastawionego na postęp (nie tylko technologiczny) ludzkiego Imperium Wspólnoty. Możemy się wcielić w jedną ze stron konfliktu, co tak naprawdę daje nam dwie odrębne kampanie, choć oczywiście połączone wspólnymi wątkami. Co ciekawe nie będziemy tutaj ratować świata przed zagładą, toczyć epickiej walki z mitycznym, starożytnym złem. Cała historia sprowadza się do skomplikowanych relacji oraz konfliktu interesów, który całkiem dobrze tutaj wyeksponowano i poprowadzono przez szereg misji. To miła odmiana wobec oklepanych motywów, które się ostatnio kultywuje w gatunku fantasy.
Do dyspozycji oddano nam również szereg gotowych scenariuszy, które są pewnym urozmaiceniem. Oferują one nietuzinkowe historie, ciekawe zasady oraz szereg innych atrakcji, których nie uświadczymy w kampanii. Prawdziwą gratkę stanowi jednak tryb gry dowolnej, w której na losowo wygenerowanej mapie toczymy wielogodzinne boje z innymi przeciwnikami. To tutaj tkwi urok tego gatunku i tu widać jego zniewalającą, przykuwającą na długie godziny do monitora magię. Generator spisuje się nad wyraz dobrze, dostarczając zróżnicowane areny działań wojennych z masą lokacji do odkrycia.
Zanim jednak rzucimy się w wir walki i ekonomii musimy wybrać frakcję oraz naszego herosa. Do wyboru oddano nam sześć różnych ras, które raczej niespodzianką nie są: ludzie, elfy, krasnoludy, gobliny, orki i drakoni. Wszyscy oni (no, może poza drakonami) występują w większości światów fantasy. Różnice między nimi są znaczące, a więc jest co odkrywać. Do tego dochodzi sześć różnych profesji głównego bohatera, które odgrywają nie mniej istotną rolę. Gracz może tworzyć dowolne kombinacje, co jest znaczącą zaletą. A jeśli dodamy do tego możliwość personalizacji wyglądu, a także całą masę unikatowych cech wybieranych podczas awansu na kolejne poziomy doświadczenia, otrzymamy właściwie nieskończone spektrum możliwości.
Ekonomia w Age of Wonders III jest stosunkowo prosta. Tak naprawdę wszystko sprowadza się do miast, zbierania okolicznych zasobów i przekształcania ich w jednostki. Aby to było możliwe, musimy przedtem postawić jeszcze kilka(naście) budowli. Cel w każdym przypadku jest jednak ten sam. W konsekwencji wyłaniają się nam tutaj dwie specjalizacje dla miast: zbieranie surowców (złota i many) i dostarczanie wojska. Całość jest prosta jak budowa cepa. Uzupełnia ją prosty system badań, w którym opracowujemy nowe czary i pasywne umiejętności. Twórcy stworzyli też swoistą namiastkę dyplomacji, której rola jednak sprowadza się jedynie do delikatnego urozmaicania zabawy. Jest to bowiem mechanizm mocno ograniczony i nie przynoszący żadnych długofalowych korzyści. Wszystko to sprawia, że sama dyplomacja ani ekonomia zwycięstwa nam nie zapewnią i prędzej czy później będzie trzeba stanąć na polu bitwy.