Recenzja Child of Light. Bajecznie, baśniowo i erpegowo

Przygodo trwaj, trwaj… O nie! Co tak krótko?

I kiedy już zanurkujemy w tym baśniowym świecie, zaprzyjaźnimy się z Aurorą oraz jej towarzyszami, a przygoda zacznie nas emocjonować równie intensywnie, co kolejne odcinki ulubionego serialu czar pryska – Child of Light się kończy. Gra jest bardzo krótka. Co prawda mamy możliwość kontynuowania przygody od początku z zachowaniem wszystkich umiejętności (oraz odblokowanym dostępem do nowych – bardziej potężnych), ale biorąc pod uwagę nieszczególnie losowy charakter rozgrywki, opcja ta nie wydaje się zbyt kusząca. A szkoda, bo baśń mogła trwać i trwać – materiału na to twórcy mieli pod dostatkiem.

Child of Light grafika

Ale to zaledwie jedna z niewielu wad, jakie udało mi się znaleźć w tej, bądź co bądź, znakomitej produkcji studia Ubisoft Montreal. To przepiękny RPG, wsparty spójnym i przyjemnym gameplayem z przemyślanym modelem walki. Opowiedziana tutaj historia to współczesna baśń, która jednak miejscami odważnie wykracza poza przyjęte ramy i zmusza gracza do refleksji oraz zadumy. Elementy te czynią Child of Light grą, o której szybko nie zapomnimy – mimo, ze trwa tak krótko.

[column size=one_half position=first ]

grywalnosc

[/column]

[column size=one_half position=last ]

atrakcyjnosc

[/column]