Torchlight 2 logo Torchlight 2 logo

Recenzja Torchlight II. Najlepsza alternatywa dla Diablo III, czy coś więcej?

Historia lubi się powtarzać

Fabuła w Torchlight II właściwie nie istnieje. Teoretycznie mamy do czynienia z kontynuacją wątku z pierwszej części, choć szczerze wątpię czy ktokolwiek ją jeszcze pamięta (fabułę, nie grę). Idea jest banalna i do bólu oklepana – wielki, zły alchemik o ogromnej mocy wędruje po świecie siejąc chaos i zniszczenie. [pull_quote_right] Idea jest banalna i do bólu oklepana – wielki, zły alchemik o ogromnej mocy wędruje po świecie siejąc chaos i zniszczenie.[/pull_quote_right] Naszym zadaniem jest go dopaść, sprać na kwaśne jabłko i stać się bożyszczem tłumów, którego imię po wsze czasy będzie gościło na ustach bardów i matek opowiadających bajki swoim dzieciom. I szczerze powiedziawszy nic więcej tutaj do szczęścia nie potrzeba, bo gra ta ma wciągać gracza poprzez mechanikę rozgrywki i przyjemność płynącą z masakrowania kolejnych hord przeciwników. Fabuła schodzi na dalszy plan – równie dobrze mogłoby jej w ogóle nie być, no ale wtedy wszyscy by wieszali psy na Torchlight II. Wygląda więc na to, że twórcy dla świętego spokoju napisali krótki, oklepany scenariusz, nieszczególnie się do tego przykładając, co pozwoliło poświęcić więcej czasu pozostałym elementom rozgrywki.

[image_lightbox url=”https://recenzator.pl/wp-content/uploads/2012/09/Torchlight2-2012-09-21-20-22-39-32.png” align=”center” width=”590″ height=”250″ caption=”Animowane intro trąci trochę bajkami z Cartoon Network”]

Osobiście nie zagłębiałem się w ogóle w to co NPC mają mi do powiedzenia, akceptując większość zadań na ślepo i wykonując je jedynie za pomocą gwiazdek wyświetlanych na minimapce. Wskazywały one najczęściej miejsce, gdzie konieczne było wyeliminowanie małej hordy z dużym bossem na czele. I tak w kółko. O fabule przypominały jedynie utrzymane w kreskówkowym tonie animacje między aktami, które mnie przywodziły trochę na myśl seriale z Cartoon Network.

Siać zniszczenie możemy jako przedstawiciel jednej z czterech klas. Do wyboru są: Berserker, Embermage, Engineer i Outlander. Gracz może dodatkowo określić ich wygląd, płeć oraz rasę towarzyszącego chowańca. Wybór profesji wiąże się z zupełnie innym stylem rozgrywki. Embermage będzie raził wrogów na odległość za pomocą zaklęć, Berserker siekał w zwarciu i korzystał z mocy zwierząt. Outlander i Engineer swoją siłę rażenia opierają na zdobyczach technologicznych, więc przyjdzie nam korzystać z wielkich bombard, pistoletów i strzelb. jest to mocno zróżnicowany zestaw, choć osobiście mi czegoś w nim brakuje. Z miłą chęcią zobaczyłbym klasę bardziej wyrazistą i niekoniecznie związaną z magią, walką czy technologią. I nie mam tutaj wcale na myśli mnicha ani nekromanty, a raczej coś bardziej oryginalnego.

[image_lightbox url=”https://recenzator.pl/wp-content/uploads/2012/09/Torchlight2-2012-09-21-20-48-36-10.png” align=”center” width=”590″ height=”250″ caption=”Berserker w trybie berserku!”]

Przy okazji klas warto wspomnieć o pasku ładowania („Charge”), który po uzyskaniu pełnej mocy zwiększa możliwości bohatera. Przy czym efekt jest inny, w zależności od klasy postaci. Na przykład Berserker zyska większą szybkość swoich ataków, a Engineer będzie w stanie wypalić potężną salwę w swoich przeciwników. Dodatek sam w sobie jest ciekawy, ale nie powiem, żeby w jakiś istotny sposób wpływał na rozgrywkę.

Mechanika rozgrywki jest banalnie prosta i przypomina to, z czym mieliśmy do czynienia w pierwszej części, a także w całej serii Diablo (i jego klonach). A więc przemierzamy bezkresne krainy, gdzie do pokonania czekają najróżniejsze kreatury. Niektóre z nich to bułka z masłem dla naszego herosa, inne mają specjalne moce i świtę potężnych kompanów. Bez względu na to jednak z kim nam się przyjdzie zmierzyć, pokonany pozostawi po sobie przedmioty. Trup ściele się w Torchlight II gęsto, ale jeszcze więcej zobaczymy artefaktów, złota i innych gadżetów [pull_quote_right]Trup ściele się w Torchlight II gęsto, ale jeszcze więcej zobaczymy artefaktów, złota i innych gadżetów[/pull_quote_right] , które podnieść może bohater. Jest tego tyle, że podnosząc wszystko co popadnie szybko zapełnimy plecak swój i towarzyszącego nam chowańca. Wiąże się to też z tym, że gracz przestaje przykładać wagę do tego co zbiera. Złapałem się na tym, że po pewnym czasie zacząłem wyprzedawać co popadnie, zbierając tylko nieliczny ekwipunek, który zresztą też szybko został wymieniony na lepszy.

[image_lightbox url=”https://recenzator.pl/wp-content/uploads/2012/09/Torchlight2-2012-09-21-21-00-08-48.png” align=”center” width=”590″ height=”250″ caption=”Skądś już znamy te boczne panele”]

A skoro przy ekwipunku jesteśmy, to kilka cierpkich słów się należy mechanizmom handlu. Są one kompletnie niefunkcjonalne. Twórcom zabrakło pomysłu na jakieś proste triki, które pozwoliłyby szybko zarządzać wszystkimi pozycjami z plecaka. W rezultacie gracz musi raz na jakiś czas wcielić się w analityka i skrupulatnie badać przydatność każdej pozycji, porównując ze sobą okienka ze statystykami. To niedopuszczalne w przypadku gry, która z założenia ma być szybką, lekką i przyjemną rąbaniną. Chociaż trzeba też wspomnieć o niewątpliwym plusie, jakim jest możliwość wykorzystania chowańca, który pobiegnie do miasta by sprzedać przedmioty i zakupić mikstury.

Twórcy wyłożyli się też na sterowaniu. Teoretycznie Torchlight II jest grą, w której do szczęścia wiele nie potrzeba – myszka i kilka skrótów klawiszy do mikstur i umiejętności. I właśnie dostęp do tychże może przyprawiać o frustrację. Co prawda zręcznie wykorzystano literki Z i X pod którymi znajdziemy aktywatory mikstur, ale już pomysł z dziesięcioma slotami na umiejętności i inne gadżety jest chybiony. Przy takim tempie rozgrywki gracz będzie w stanie wciskać jedynie numery od 1 do 3 i to zakładając, że „wymaca” je palcem. Na plus zasługuje natomiast możliwość szybkiego przełączania dwóch zaklęć za pomocą tabulatora.

[image_lightbox url=”https://recenzator.pl/wp-content/uploads/2012/09/Torchlight2-2012-09-21-20-47-56-68.png” align=”center” width=”590″ height=”250″ caption=”Sytuacja się zaogniła, a właściwie… sami ją zaogniliśmy”]

Tradycyjnie nasi bohaterowie będą się rozwijać i awansować na kolejne poziomy. Na każdym otrzymujemy kilka punktów do rozdania na atrybuty i umiejętność. Te ostatnie podzielono na trzech zakładkach, co sprawia wrażenie ogromu możliwości. W praktyce jednak tak naprawdę przydatna nie jest nawet połowa ze wszystkich dostępnych, co boleśnie odczujemy w trakcie rozgrywki. Ale to właściwie nic nowego, na tę samą dolegliwość cierpi Diablo, gdzie funkcjonalne jest tylko kilka buildów, a reszta to jedynie zapychacze. Niemniej umiejętności w Torchlight II prezentują się bardzo fajnie pod kątem wizualnym. Każde zaklęcia ma przyjemną dla oka animację i nawet jeśli nie grzeszy skutecznością, to potrafi do siebie przekonać. Wszystko to sprawia, że aż chce się eksperymentować i sprawdzać działanie kolejnych pozycji.

[youtube id=”oQO3MIvKzMI” width=”590″ height=”350″ align=”center” caption=”Nasz autorski gameplay z Torchlight II”]

Ogólnie rzecz biorąc gameplay w Torchlight II prezentuje się pozytywnie, mimo pewnych wad [pull_quote_right]Ogólnie rzecz biorąc gameplay w Torchlight II prezentuje się pozytywnie, mimo pewnych wad[/pull_quote_right] . Osobiście żałuję, że zabrakło w nim pewnych innowacji – chociażby od strony przeciwników. Od lat dostajemy bowiem te same schematy, a kreatury, z którymi przychodzi się zmierzyć różnią się tylko pod względem grafiki i rodzajów ataków. A tymczasem w tym gatunku da się zrobić o wiele, wiele więcej i wprowadzić garść elementów strategicznych wymagających od gracza nie tylko beznamiętnego klikania myszką, ale znalezienia też odpowiedniego sposobu na oponenta. Być może zburzyłoby to fundamenty tego typu gier, ale mogłoby też być bardzo wartościowym powiewem świeżości.

Na sam koniec warto jeszcze napisać kilka słów o multiplayerze. Jeżeli spodziewaliście się innowacji, to nie będziecie usatysfakcjonowani. Dostajemy tutaj właściwie wszystko to, co było już w Diablo. Możemy się płynnie przełączać między trybem wieloosobowym, a rozgrywką w singlu i toczyć boje z przyjaciółmi z różnych zakątków świata lub… pokoju (po sieci LAN). Jedynym mankamentem są tutaj problemy z optymalizacją, bo gra potrafiła czasem przyciąć podczas zabawy z kilkoma osobami.