Recenzja DMC: Devil May Cry. Tak się powinno restartować serię!

Chodźmy zatem prać demony

Dante dysponuje tymi samymi, choć bardziej współczesnymi, atrybutami (długi płaszcz) oraz środkami perswazji. Jeśli chodzi o te ostatnie, najczęściej będziemy się uciekać do miecza (Rebellion), który z czasem będzie pełnił też funkcję łańcuchów przyciągających przeciwników do nas lub nas do przeciwników (tudzież platform, gzymsów etc.). Nie zabraknie też broni dalekiego zasięgu, którą w początkowej części będą pełniły pistolety Ebony & Ivory, a w późniejszej bardzo przekonujący obrzyn Revenant. Dopełnienie tego stanowi uzyskany pod koniec kampanii Kablooey, strzelający zdalnie detonowanymi bombami. Pozostały oręż podzielono na dwie kategorie: anielską (lekką i szybką) i demoniczną (powolną, acz bardzo potężną). W tej pierwszej znajdziemy kosę Osiris, której siła rośnie w miarę eliminowania kolejnych nieprzyjaciół oraz, moje ulubione, wirujące czakramy Aquila. Do drugiej zaś przypisano ciężki dwuręczny topór Arbiter oraz magmowe rękawice Eryx. Wszystkie bronie będziemy mogli ulepszać w napotykanych na planszach statuach lub między misjami. Dostępnych do odblokowania zdolności jest bardzo wiele, więc nie ma ryzyka, że będziemy narzekali na nudę.

[image_lightbox url=”https://recenzator.pl/wp-content/uploads/2013/02/DMC-Devil-May-Cry-17.jpg” align=”center” width=”590″ height=”250″ caption=”Nic tak nie odświeża, jak wymach mieczem o poranku.”]

Liczba dostępnych ulepszeń przekłada się na ilość dostępnych trików i kombosów w trakcie walki. Znajdziemy tutaj oczywiście tradycyjne sztuczki Dantego, jak podbijanie przeciwników mieczem, by potem dokonać dzieła zniszczenia w powietrzu. [pull_quote_right]Wszystkie ataki możemy łączyć we właściwie nieskończone kombinacje, za które będziemy nagradzani punktami oraz notami.[/pull_quote_right] Wszystkie ataki możemy łączyć we właściwie nieskończone kombinacje, za które będziemy nagradzani punktami oraz notami (od Devil po SSSadistic). Demony będą na nas wyskakiwały falami, a z czasem rozgrywki poznamy nowe, potężniejsze „gatunki”, których eliminacja na najniższym poziomie trudności będzie kaszką z mleczkiem. Dla prawdziwych hardkorów twórcy przygotowali najtrudniejsze tryby gry, dostępne po kilkukrotnym przejściu kampanii, gdzie gra kończy się po otrzymaniu jednego ciosu.

[image_lightbox url=”https://recenzator.pl/wp-content/uploads/2013/02/DMC-Devil-May-Cry-9.jpg” align=”center” width=”590″ height=”250″ caption=”Różni przeciwnicy wymagają od nas różnych stylów walki.”]

Sama walka została zrealizowana w sposób nadzwyczaj efektowny i satysfakcjonujący. Dante robi z przeciwnikami sztuczki, których nie powstydziliby się cyrkowi akrobaci. Kombinacje różnych broni oraz ataków dają onieśmielające efekty, które chce się powtarzać i powtarzać. [pull_quote_left] A jakby tego było mało, to po naładowaniu specjalnego paska energii, możemy odpalić tryb Devil Trigger, który przekształci Dantego w prawdziwą maszynę do przerabiania demonów na mielonkę.[/pull_quote_left] A jakby tego było mało, to po naładowaniu specjalnego paska energii, możemy odpalić tryb Devil Trigger, który przekształci Dantego w prawdziwą maszynę do przerabiania demonów na mielonkę. Szkoda, że z czasem sami przeciwnicy stają się niepodatni na część kombosów, a i pojawia się ich coraz mniej (za to silniejsi). Prawdziwym majstersztykiem są tutaj bossowie, których Ninja Theory zaprojektowało po mistrzowsku. W rezultacie podczas kampanii natkniemy się m.in. na wirtualną, pikselową twarz prezentera serwisu informacyjnego oraz… ogromny płód, który wchłania swoją matkę, sukuba (jak się pewnie domyślacie naszym zadaniem jest ją z niego wyciągnąć i potraktować orężem).

[image_lightbox url=”https://recenzator.pl/wp-content/uploads/2013/02/DMC-Devil-May-Cry-2.jpg” align=”center” width=”590″ height=”250″ caption=”Każdą otrzymaną broń możemy znacznie ulepszyć.”]

Nie samą walką jednak człowiek żyje. W trakcie naszej przygody będziemy również natrafiać na różne przedmioty do zbierania. Jedne posłużą nam jako waluta w sklepiku, za którą nabędziemy m.in. gwiazdki leczące, a inne otworzą dostęp do bonusowych poziomów z różnymi wyzwaniami. Czekają tam na nas tory przeszkód, które należy pokonać w określonym czasie, a także areny, gdzie będziemy musieli pokonać przeciwników według ściśle określonych zasad. Twórcy zachowali równowagę między etapami akrobatycznymi, gdzie nagminnie wykorzystujemy łańcuch oraz umiejętności chwilowego dryfowania w powietrzu oraz walką. Oczywiście na upartego każdy może się tutaj doczepić, że za mało mu jednego albo drugiego, ale to już raczej kwestia osobistych preferencji.

[image_lightbox url=”https://recenzator.pl/wp-content/uploads/2013/02/DMC-Devil-May-Cry-18.jpg” align=”center” width=”590″ height=”250″ caption=”Najskuteczniejszym środkiem perswazji w DMC: Devil May Cry jest oczywiście brutalna przemoc.”]

Warto odnotować też fakt, że do wszystkich plansz – zarówno części kampanii, jak i bonusów – możemy w dowolnej chwili wrócić i poprawiać w nieskończoność swoje wyniki oraz szukać nieodkrytych wcześniej przedmiotów. Dzięki temu możemy potem zgłosić swoje punkty do internetowych rankingów i rywalizować z najlepszymi.