Prototype 2 logo Prototype 2 logo

Recenzja Prototype 2 – Krwawe żniwa nadeszły znowu

Ciężko dziś jest zrobić dobry sequel udanej produkcji. Historia pokazuje, że zarówno w kinematografii, jak i branży wirtualnej rozrywki, części z numerkami 2, 3 i kolejnymi to często odcinanie kuponów od popularności. Czy w przypadku Prototype 2 jest inaczej? Zdawać by się mogło, że twórcom udało się utrzymać ten sam niesamowity klimat, wciągającą fabułę i niebanalny system rozgrywki. Ale czy wysilili się na cokolwiek nowego? Odpowiedzi niech udzieli nasza recenzja.

Wydany w 2009 roku Prototype wniósł pewien powiew świeżości do opanowanego przez serię GTA typu sandboksowych gier rozgrywających się w wielkich metropoliach. Tym razem jednak nie wychodziliśmy na ulice z wielkim gnatem i nie wypracowywaliśmy sobie szacunku u gangsterów, pnąc się po szczeblach kryminalistycznej kariery. W grze chodziło bowiem o coś zgoła odmiennego. Jako Alex Mercer, zarażony wirusem i posiadający ogromne zdolności buntownik, wymierzaliśmy sprawiedliwość naszym oprawcom i sprawcom ogarniającej całe miasto epidemii – organizacji Gentek i siłom specjalnym Blackwatch. Gra polegała na wykonywaniu poszczególnych zleceń oraz braniu udziału w specjalnych wyzwaniach. W wolnej chwili natomiast gracz mógł zrobić po prostu wielką rozróbę, rzucając samochodami, kradnąc czołgi i śmigłowce oraz oczywiście pozbawiając w mniej lub bardziej wymyślny sposób życia mieszkańców Nowego Jorku (tych uzbrojonych i nieuzbrojonych).

Prototype spotkał się z bardzo pochlebnymi recenzjami (79/100 na Metacritic), więc tylko kwestią czasu było pojawienie się sequela. A fani drżeli – czy studio Radical Enterainment podoła wyzwaniu i przygotuje produkt jeszcze lepszy, pozbawiony wad pierwowzoru, wnoszący nowości do rozgrywki i po prostu dający masę frajdy? Jak to z sequelami bywa, na ogół nie dorównują częściom pierwszym serii. Jak jest tym razem?

Alex Mercer musi odejść!

Twórcy poczuli, że historia Aleksa Mercera została już wyciśnięta do granic możliwości, niczym zużyta gąbka, zatem postanowili zmienić głównego bohatera. Stał się nim sierżant James Heller, którego wspomniany wirus pozbawił żony i córki. Trzeba bowiem tutaj zaznaczyć, że po początkowym opanowaniu epidemii, w 14 miesięcy później wybuchła jej druga fala. Winą za taki stan rzeczy Heller obarcza… samego Mercera, który w początkowej fazie gry występuje jako czarny charakter. Czy uda mu się zrealizować zemstę? W jaki sposób uzyska moce swojego znienawidzonego wroga? Co z organizacjami, które zwalczaliśmy w pierwszej części? Na te wszystkie pytania odpowiedzi znajdziecie, siadając do drugiej części Prototype. Od siebie dodam tylko, że fabuła nie pozwala się nudzić i jest znacznie bardziej przekonująca (a tym samym wciągająca) niż w części pierwszej. W rezultacie demolka na ulicach Nowego Jorku daje jeszcze więcej satysfakcji.

Zanim przejdziemy dalej, spójrzmy jeszcze na samego głównego bohatera. Już od samego początku widać, że nie jest to raczej niewiniątko. Heller wiele przeszedł podczas misji na Bliskim Wschodzie, więc nie można mu odmówić umiejętności bojowych. Będzie to co i rusz dawało się we znaki podczas samej gry. I choć ubiór czarnoskórego bohatera może wywoływać pobłażliwe spojrzenia, jego ociekający podwórkową łaciną język i usposobienie są tak przekonujące, że wręcz budują pewną więź z graczem. Muszę przyznać, że wystarczyła godzina bym poczuł do niego ogromną sympatię.